wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 3

czytasz=komentujesz, dla Ciebie to tylko kilka sekund, a dla mnie ogromna motywacja



UWAGA!!!!!
Przeczytaj notatkę pod rozdziałem

***Tina POV***
-Nie masz klucza kotku?- aham czyli ten ktoś to Harry. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale próbowałam nie zwracać na to uwagi. Zresztą ta głupia gierka jest naprawdę wciągająca, co pomagało mi w nie zwracani na chłopaka uwagi. Trzeba przelatywać ptaszkiem pomiędzy rurami i nie można ich dotknąć, bo jeśli się to zrobi ptaszek upada i umiera z otwartymi oczami i „poker fejsem”. Ale wróćmy do realu i pytania posiadacza burzy przepięknych loków.
-Bo mi go nie dałeś- powiedziałam obojętnie z nutką irytacji. Kątem oka zobaczyłam, że prawy kącik jego ust podnosi się nieco do góry, a jego oczy nadal spoczywają na mojej twarzy. Nie odrywałam oczu od średniej wielkości mocno porysowanego, z pęknięciem w lewym dolnym rogu ekranu. Cholera. Znów te „Game Over” no ale zdobyłam chociaż w końcu ten złoty medal.
-Ty nie oddałaś mi mojego- obronił się. W sumie to ma rację. Nie zastanawiając się pociągnęłam jedną ręką za ramiączko torebki, przyciągając ją w ten sposób, a drugą zaczęłam nową rundę pierwszej gry na moim telefonie. Zaczęłam namacywać klucz we wnętrzu torebki, szybko go znalazłam, bo nie noszę przy sobie strasznie dużo jakiś zbędnych klamotów. Rzuciłam nim w jego stronę. Nie usłyszałam żeby spadł, więc musiał go złapać. Jaki refleks.
-Teraz ty powinieneś dać mi mój klucz, odejść ode mnie nie denerwując mnie, ja będę mogła w spokoju pójść do mojego pokoju kiedy skończę tą rundę- podałam mu instrukcję, ponieważ już kilka minut czekam od kiedy oddałam mu klucz na to samo z jego strony, ale widzę, że nie zastosuję się do instrukcji na nie denerwowanie mnie.
W tej chwili poczułam jak mój Samsung wysuwa się z ręki, ale nie upada, bo sprawcą wysunięcia mi go z ręki jest właśnie Harry.
-Kochanie...- nie dokończył, ponieważ ktoś czyli ja przerwał mu.
-Nie nazywaj mnie tak- parsknęłam. Błyskawicznie wyciągnęłam rękę w kierunku mojego telefonu w celu wytrącenia go z dużej dłoni Stylesa, na której zauważyłam wytatuowany krzyżyk, to chyba jedyny tatuaż, który podobał mi się, ale jak już mówiłam: jaki refleks. Moja próba na odzyskanie telefonu nie powiodła się.
-A więc słonko widzę, że się uzależniłaś, więc robię to dla twojego dobra- uśmiechnął się. Spokojnie Tina, on po prostu zabrał Ci telefon i mówi, że to dla twojego dobra. Zamknęłam oczy i wypuściłam z siebie powietrze w celu rozluźnienia się i uspokojenia na tyle na ile jest to możliwe.
-Co robisz- usłyszałam spokojny głos. Niech się jeszcze pyta. Jestem wściekła jak on mógł mi zabrać telefon, mówiąc, że się uzależniłam i przypominam on nadal nie oddał mi klucza. On robi to specjalnie, on specjalnie chce mnie tak denerwować. A mówili mi, że jestem w tym mistrzem, czyli nigdy nie spotkali go. Jeśli będę dłużej przebywała w towarzystwie jego i jego przyjaciół, ale szczególnie jego to niedługo wyląduję w psychiatryku.
-Liczę do dziesięciu, ale to nie pomaga- warknęłam przez zęby. Był zdziwiony moim zachowaniem. Pewnie inni ludzie się go boją, w sumie to i ja się go bałam, ale teraz jestem wściekła. On uważa, że może wszystko. Zadurzony w sobie dupek- Daj-mi-ten-klucz- robiłam przerwy pomiędzy słowami nadal z zaciśniętymi zębami. Nie chciałam zdzierać sobie gardła, ale zdaję mi się, że coś jednak tak się stanie.
-Słonko, spo..-przerwałam mu moim "ugh" po czym kontynuował- spokojnie. Nie denerwuj się tak. Chodź otworzę Ci te drzwi i może oddam telefon... ale muszę jeszcze pomyśleć co otrzymam w zamian- powiedział z leniwym uśmiechem oczami wpatrującymi się w moje usta i myślami gdzieś daleko, daleko. Nienawidzę tego, kiedy jest taki pewny i taki, to mnie tak strasznie denerwuje. Zresztą jak można zabrać prawie nieznanej osobie telefon i chcieć coś w zamian za oddanie go?
-Co kurwa?!!!- wybuchłam- Zabrałeś mi od tak telefon i mówisz mi, że musisz pomyśleć co chcesz w zamian?! Jesteś chory- krzyknęłam, a ten chwycił mnie i dość mocno ścisnął moje nadgarstki, w celu uspokojenia mnie. Co on sobie wyobraża- Puść mnie i daj mi te cholerne klucze- wysyczałam mu w twarz.
-Trochę ciszej, ok?- Chłopak jak gdyby nigdy nic luźno spuścił swoje ręce wzdłuż ciała i wstał z lekko zniszczonej i starej kanapy. Jego zielone tęczówki stały się nieco ciemniejsze. Nie umiałam niczego przeczytać z jego twarzy. Próbowałam to rozwikłać- Zamierzasz tutaj siedzieć tak jeszcze długo?- burknął.
-No wiesz chyba tak..- udawałam nie pewną- bo nie mam wyboru- fuknęłam- muszę poczekać na Abi, bo nie mam ani kluczy, ani telefonu by do niej zadzwonić- rzuciłam nie zbyt miłym tonem.
-Chodź- kiwnął głową w stronę moich drzwi jak gdyby nic. Powędrowałam za nim, bo nie miałam innego wyboru.
-Pan łaskawy postanowił mnie wpuścić do mojego pokoju- mruknęłam do siebie, nie chciałam, żeby to usłyszał i nie chciałam się z nim kłócić. Przed drzwiami wystawiłam rękę, aby podał mi klucze, ale on zamiast tego włożył jeden do drzwi i przekręcił. Oparłam się o ścianę plecami. Oddał telefon. Wyciągnął z drzwi klucz z drugim takim samym. Wyjął jeden z nich z tego kółeczka i schował go do tylniej kieszeni jego spodni, a drugi dał mi. No przynajmniej tyle. 
-Pan łaskawy pozwoli sobie zostawić jeden klucz no i jeszcze zostawić to- mruknął. Złapał mnie za nadgarstki i nadal trzymając położył je na ścianie na wysokości mojej głowy. Kiedy złożył kilka pocałunków od samego dołu mojej szyi aż do ucha mój oddech stał się nie równy i płytki, a serce mało mi nie wyskoczyło. Jestem prawie pewna, że Harry to słyszy. Dziwne jest jak moje ciało reaguje na jego dotyk. Dziwne uczucie... strach i jednocześnie podniecenie.
-Wiem, że Ci się to podoba- wyszeptał do mojego ucha i znowu zaczął całować. Wydałam z siebie ciche jęknięcie kiedy boleśnie ugryzł skórę na zakończeniu mojej szyi, aby po chwili ją zassać i złagodzić ból liźnięciem i kilkoma cmoknięciami. Znowu zassał skórę, by dokończyć robienie malinki. Cały czas stałam jak sparaliżowana. Czułam, że za chwilę moje nogi odmówią posłuszeństwa. Polizał moją skórę i dmuchnął w to miejsce zimnym powietrzem, a mi pod wpływem przyjemnego uczucia pojawiła się gęsia skórka. Zaczął całować i masować swoim językiem i wargami moje wargi, domagając się o rozchylenie ich. Próbował wśliznąć się językiem do środka. Zrezygnował i znowu przeniósł się na szyję, po drodze muskając swoimi ciepłymi ustami moją szczękę.
-Harry proszę- powiedziałam błagalnie, po chwili przeklinając się w duchu, że nie przerwałam mu chociaż odrobinkę później. Powoli odsunął się ode mnie. Jeden z jego kącików uniósł się ku górze. Popatrzył na swoje dzieło. Dotknął kciukiem bolącego miejsca i pogłaskał delikatnie.
-Teraz jesteś moja- te słowa... ugh jak on mógł tak powiedzieć.
-Nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę- próbowałam by mój głos brzmiał obojętnie, nie wiem dlaczego coś mnie zabolało kiedy to powiedziałam. Nie zwracając uwagi na odchodzącego już chłopaka weszłam do środka. Popatrzyłam na moją szyję, na której widniał czerwony ślad i zasłoniłam go włosami, nawet sama nie chciałam go oglądać. Usiadłam na kanapę chwilę przed tym jak wzięłam do ręki tableta. Weszłam na Twittera. Mam dużo follows, bo jak miałam 15 lat wstawiałam na yt moje cowery i jakieś głupie filmiki, dlatego zawsze mam z kim pogadać. Ale ja byłam wtedy głupia xDD Napisałam tweeta: A mówili, że jestem mistrzem w denerwowaniu ludzi...mylili się...ewentualnie zajmuje 2 miejscę. i po chwili dostałam kilka odpowiedzi typu „hehehe, a czemu się mylili?” albo „mnie tam nie denerwowałaś nigdy x” czy „ale czasami potrafisz xd” Chciałam opowiedzieć o tym idiocie Harrym moim przyjaciołom, ale jednocześnie nie chciało mi się im wszystkiego tłumaczyć więc napisałam tego głupiego tweeta. Jakby Styles to przeczytał pomyślałby, że zachowuję się jak dziecko, ale tego nie zrobi. W sumie to ja właśnie też tak myślę, ale to było silniejsze ode mnie. Dotknęłam ikonki „skype”. Akurat Mateusz był dostępny. Zadzwoniłam do niego, a ten natychmiast odebrał.
-Cześć, myślałem, że nigdy już tu nie wejdziesz, wiesz jak ja tęsknię- powiedział widocznie zadowolony, że ze mną rozmawia.
-Tak, ja za tobą też tęsknię, ale wiesz, że jest dopiero 17, kiedy miałabym tu wejść?- roześmiałam się cicho. Miło mi się zrobiło wiedząc, że nie mógł się doczekać się rozmowy ze mną, choć nie miał powodu, bo rozmawiał ze mną kilka godzin temu.
-Ale bez Ciebie, czas tak wolno płynie... poznałaś kogoś, co dziś robiłaś, bo ja to oprócz tego, że wróciłem do domu to nie wiele- skrzywił się, choć wiem, że nie żałuję tego, że poleciał do Londynu, nawet gdy tylko po to, by dotrzymać mi towarzystwa.
-Tak w sumie to poznałam przyjaciół Abi w tym tamtego chłopaka z lokami, tego co miał problem, Harry’ego- tłumaczyłam- i poznałam też takiego Liama, jest bardzo miły i jest pierwszym kogo tu poznałam nie posiadającego kolczyka na twarzy- roześmiałam się- Wiesz jaki ma ładny dom... no i samochód no i wgle mamy dużo wspólnych tematów i jest taki zabawny i słodki- przypominałam sobie jak się zaczerwienił.
-Ej.. ej dobra starczy, bo się jeszcze zakochasz- zmarszczył nos- a ten Harry- powiedział z obrzydzeniem- czy on jest takim dobrym przyjacielem Abi.
-Ta... chyba tak, tak mi się wydaje. A co ma to do tego?
-Macie tą samą przyjaciółkę, czyli, że będziecie się często spotykać i wiesz jakoś go nie lubie. A ten Lyyy... lii...
-Liam
-No właśnie... Nie ważne. Teraz wolałbym żeby twoja współlokatorka nie wpuszczała chłopaków do pokoju- przegryzł wargę, a ja się roześmiałam. Jaki on jest zazdrosny- Z czego się śmiejesz?- zadał pytanie udając obrażonego.
-Bo jesteś taki zazdrosny i...- zmarszczyłam czoło- nie ufasz mi.
-Nie, ja ci ufam, tylko jestem... co ty masz tu- pokazał na swojej szyi. Upss...Przełknął ślinę, a ja uśmiechnęłam się nerwowo.
-Uderzyłam się jak otwierałam szafkę- niezbyt oryginalne i możliwe.
-Na pewno- zrobił minę „coś ci jednak nie wierzę”
-Tak, nie sądzisz, że jakbym próbowała przed tobą coś ukryć, wymyśliłabym lepszą wymówkę, lub nie dzwoniłabym przynajmniej dzisiaj?- próbowałam być jak najbardziej wiarygodna.
-Ok., wierzę ci, bo ci ufam- podkreślił drugą część zdania i uśmiechnął się- Mam nadzieję, że to nie ten Liam, czy jak mu tam tak ozdobił twoją szyję- roześmiał się, bo wierzył mi już na słowo.
-Możesz być pewny- odwzajemniłam uśmiech- Muszę już kończyć.
-Kocham cię- pomachał ręką.
-Też cię kocham- rozłączyłam się. Położyłam się, a tableta rzuciłam gdzieś w okolice moich stop mając nadzieję, że nie spadnie z kanapy i się nie zbije. Nie czułam się z tym dobrze, że musiałam kłamać. Ale dlaczego ja mu nie powiedziałam prawdy. Przecież to on to zrobił. Ja niczego złego nie zrobiłam. Postanowiłam ułożyć sobie plan na ten rok.




Dopracowałam historię Tiny. Jest na prologu. Tylko tyle. A no i proszę o kom.

6 komentarzy:

Dziękuję za wszystkie komentarze, to bardzo motywuje do dalszej pracy.