sobota, 3 maja 2014

Rozdział 7


-Cholera, Tina stój!- wyprzedził mnie dosłownie przed drzwiami i zatrzymał chwytając za nadgarstek- Czemu przede mną uciekasz.
Cholera sama nie wiem! To jakby instynkt. Nawet nie myślałam co robie. Naprawdę, to dopiero teraz do mnie to dotarło, to wszystko. A pewnie tak zrobiłam, bo nie chciałam rozmawiać z tobą, od kiedy mnie tylko poznałeś, a raczej spotkałeś, bo właściwie to mnie nie poznałeś, zachowujesz się jakbym ci zrobiła niesamowicie złą rzecz. Raz zachowujesz się... no natrętnie, ale tak jakbyś mnie lubił, a raz jakbym była jakimś śmieciem. Jeśli będę cie spotykała tak często jak teraz to niedługo oszaleje.
-Hmm bo mnie gonisz?- wypaliłam nieuprzejmym tonem.
-Nie goniłbym cię gdybyś nie uciekała- zauważył.
-Czego chcesz!? Czemu przyjechałeś tu za mną, zamiast być tam ze swoją dziewczyną. Chcę ci się? Po co? Nie uważasz, że marnujesz czas?-
-Nie marnowałbym go gdybyś nie była taka oschła i wredna. Czekaj, czekaj „przyjechałeś tu za mną, zamiast być tam ze swoją dziewczyną” jesteś zazdrosna. Aww, - coo?
-Ha ha ha. Ja jestem wredna, zazdrosna? Jesteś zabawny...- udawałam rozbawioną, jak mu do tej główki przyszło coś takiego- albo po prostu głupi- dodałam
-Może trochę milej. W końcu uratowałem cię. Powinnaś być wdzięczna.
-Poradziłabym sobie, mogę już iść?
-Świetnie sobie radziłaś-uśmiechnął się głupkowato.
-Mogę już iść? Puść mnie- nie watro zdzierać gardła, dlatego nie będę krzyczała. Po prostu przekręciłam swój nadgarstek, tak że Harry mnie puścił, wyminęłam go i wyciągnęłam klucz z torebki. O dziwo Harry mnie nie zatrzymał. Włożyłam go w drzwi i przekręciłam dwa razy. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi się otworzyły. Weszłam  i zamknęłam je na klucz. Zdjęłam buty, bez pomocy rąk i usiadłam na łóżku. Która jest godzina? Obmacuje swoje kieszenie w celu znalezienia telefonu. A no tak, nie mam go. Nie ma szans żebym go znalazła. Trudno. Przeżyję. Woda. Gdzie jest woda? Odkręciłam butelkę i napiłam się. Usłyszałam otwierające się drzwi. Byłam pewna że to Abi, ale jednak nie.
-Jak tu wszedłeś?- zapytałam. Chciałam brzmieć obojętnie.
-Zapomniałaś? Dałaś mi jeden z kluczy.
-Cholera- syknęłam do siebie- Nie dałam Ci żadnych kluczy, po prostu nie chcesz mi ich oddać- przypomniałam- Po co właściwie tu przyszedłeś. Wydawało mi się, ale mogło mi się tylko wydawać, że dałam ci do zrozumienia, że nie za specjalnie chcę mi się z tobą gadać
-Właśnie!- zignorował ostatnie zdanie- Nie podziękujesz mi. Wydaję mi się, że zasłużyłem.
-Mam przed tobą klękać na kolanach, czy całować po stopach?- zapytałam ironicznie  i wzięłam łyk wody i nie odłożyłam jej tylko cały czas po woli piłam.
-Chodziło mi o zwykłe dziękuję, albo coś w tym stylu, ale mam do wyboru te dwie propozycję, wybrałbym klęczenie przede mną na kolanach- uśmiechnął się jak idiota.
Kochany boże nie o to mi chodziło. Przewróciłam oczami i nadal piłam po woli wodę.
-Czyli mogę zapomnieć o podziękowaniu mi?
Kiwnęłam głową.
-Nie kulturalne jest picie z butelki, od tego są szklanki- upomniał mnie.
-Nie oddawanie kluczy i wchodzenie do czyjegoś mieszkania to też nie jest kulturalne- oderwałam się od butelki,
-Daj się trochę napić- powiedział i z prędkością światła zabrał mi butelkę.
-Nie, nie nie nie nie proszę nie- wstałam i chciałam zabrać mu butelkę.
Uśmiechnął się i wyciągnął rękę tak abym nie do sięgnęła butelki.
-Brzydzisz się mnie?- zaśmiał się i przybliżył gwint bliżej swoich ust.
-Tak.... Może nie kończenie ciebie, po prostu się brzydzę, więc oddasz?- poprosiłam
-To tylko woda, nawet gdybyś jej nie odzyskała to co z tego?
-No bo musze mieć wodę przy sobie kiedy śpię, często mam koszmary i wgl bez niej nie za..., Po co Ci to mówię? Po prostu nie mam więcej wody i nie chce mi się iść do sklepu. Oddasz?
-Okay. Ale mi podziękuj za uratowanie Cię.
-Ugh... dziękuję.
-Ładniej. Powiedz: dziękuję Ci za uratowanie mnie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Kocham Cię- cwaniacki uśmieszek po raz setny.
-Nie.
Zbliżył swoje usta jeszcze bliżej.
- Dziękuję Ci za uratowanie mnie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Kocham Cię- powiedziałam najszybciej jak umiałam.
-Ty naprawdę to powiedziałaś.- zauważył... nie no co ty. Boże jakie dzieciaki.
-Teraz oddawaj.
-Ok.- szybko wziął łyka i oddał.
-Eej. Powiedziałeś, że...
-Oddam Ci, oddałem.
-Nienawidzę cię- westchnęłam
-Czyli, że mam Ci tego nie oddawać?- wyciągnął telefon z kieszeni, mój telefon.
-Skąd go masz?- nie no serio
-Tamten gość go miał w kieszeni.
-Nie. Masz mi go oddać. Nie będę nic robiła, nie będę nic mówiła, po prostu masz mi go oddać- spoważniałam, a no tak przecież się nie lubimy, zapomniałam.
-A może...
-Nie! Daj mi go.
-Ale...
-Nie.
-Okay spokojnie- wyrwałam mu telefon- Dlaczego jesteś taka wkurwiona. Nie chciałem żebyś coś robiła chciałem Ci go po prostu oddać.
-Okay. Dobra. Rozumiem. Oddałeś go już, więc... Coś jeszcze? Nic? To po co tu nadal jesteś?
-Dlaczego kurwa jesteś taka trudna? Co z tobą nie tak?
-Cóż... bywa.
-Nie koniecznie.
-A czego ty się spodziewałeś?! Wczoraj jakby to powiedzieć... byłeś dupkiem zrobiłeś to- pokazałam na malinką- Dwie godziny temu miałeś problem, że przyszłam na tą imprezę, teraz przyszedłeś tutaj i co mam zostać Twoją przyjaciółką, co zmieniłeś zdanie na temat mnie. Znudziło Ci się bycie takim zakochanym w sobie idiotą?
Przybliżył się do mnie. Nasze ciała prawie się stykały. Mój oddech stał się nieco szybszy. Stałam w bezruchu i czekałam. Schylił głowę i przejechał językiem wzdłuż zaczerwienienia na szyi w górę. Rękę położył na szczęce z drugiej strony, Lekki dreszczyk przeszedł po moim ciele reagując na jego dotyk, a gęsia skórka pojawiła się w miejscu gdzie zostawiał wilgotny ślad. Chciałam go odepchnąć, ale jednocześnie nie chciałam. Chciałam czuć nadal ten dreszczyk. Zatoczył językiem jeszcze dwa kółka i dotarł do ucha i zaczął bawić się nim zębami, przegryzając je delikatnie.
-Wiesz co, kochanie- wyszeptał do ucha, a w moim brzuch obudziło się stado motylków- Miałaś racje- zaczął seksownym głosem, nienawidzę mojego ciała za to jak reaguje na jego- marnuję czas przebywając z tobą- wyprostował się- wracam do swojej dziewczyny - roześmiał się na końcu- a i nie jesteś w moim typie-i wyszedł, a mnie ukuło coś w serce.
A ja stałam nieruchomo na środku pokoju, tak jak stałam wcześniej. W mojej głowie jest bałagan jakby przed chwilą przeszedł tam huragan. Czuję się zraniona, choć nie powinnam ale czuję też wstyd. Jak on mógł tak postąpić. Mam tylko nadzieję, że nie zdaje sobie sprawy z tego co on wyprawia z moim ciałem. Nie chcę dawać mu tej satysfakcji. Położyłam się z tym bałaganem spać. A trzeba było go odepchnąć. I leżałam tak aż zasnęłam.

*-Wiesz co, kochanie- wyszeptał do ucha, nadal je przegryzając, a w moim brzuch obudziło się stado motylków, powiedział „kochanie”- Miałaś racje- zaczął seksownym głosem,- marnuję czas przebywając z tobą- wyprostował się- wracam do swojej dziewczyny - roześmiał się- a i nie jesteś w moim typie-dodał na koniec*




_______________________________________________

Błagam!!! Pomóżcie!!! Podpowiedzcie kim ma zostać z zawodu Tina i Harry tak, żebym dobrała im fajne zajęcia na studiach.
No hej. Przepraszam że nie dodawałam tak długo. Ale jak wróciłam do Polski to miałam dużo do nadrobienia lekcji, a później dostałam kare na kompa i nie miałam weny. Trzeba iść do kościoła, bo tam mam najlepsze pomysły xo dobrze że jutro niedziela.


niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 6



czytasz=komentujesz, dla Ciebie to tylko kilka sekund, a dla mnie ogromna motywacja

 
Tańczyłam z Zaynem przez  2 piosenki, jedną zatańczyłam z Louisem. Znowu z Zaynem. On tak strasznie dobrze tańczy, dużo lepiej od Louisa. Zauważyłam, że Harry wrócił na kanapy, widziałam z daleka, że był tam tylko on i jego przylepka. Pewnie  wszyscy poszli tańczyć. Patrzył w moim kierunku co chwilę, ale szczerze to miałam gdzieś. Puścili wolną piosenkę i już miałam odejść, ale brunet przyciągnął mnie za biodra zmniejszając między nami dystans.
-Jeszcze jedna piosenka- Zayn wyszeptał seksownym głosem do mojego ucha kładąc swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi. Cały czas trzymał ręce na moich biodrach. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Nawet nie jest tak źle, mogłabym powiedzieć, że jest fajnie. Piosenka się skończyła
-Odbijamy- powiedział jakiś mężczyzna za mną i już był przede mną, a Zayn gdzieś zniknął wśród tańczących.
Poczułam od niego alkohol. Nie był najbrzydszy, ale urodą nie grzeszył. Miał kilka tatuaży i kolczyk w prawym uchu i był strasznie napakowany. Nie chcę z nim tańczyć.
- Chcę, żebyś poruszała się dla mnie tak jak dla tamtego chłopaka- wymamrotał mojej szyi.
Zignorowałam go. Po prostu odwróciłam się i postanowiłam, pójść do kuchni, aby napić się czegoś, ale złapał mnie bardzo mocno za nadgarstek i przy ciągnął bliżej siebie. Jęknęłam z bólu.
-Powiedziałem coś kotku, no chyba, że jeśli nie chcesz być posłuszna, pójdziemy na górę- cholera, czy chodziło mu o to o czym myślę?...Tak, to z pewnością. Ale czy naprawdę by mi to zrobił. Wszystkie moje mięśnie napięły się. Kurwa. Co jeśli on, mówi serio.
Położył dłonie na moich biodrach, tak jak Zayn, tylko o wiele mocniej na nie naciskał, jakby chciał je zmiażdżyć. Kolejny raz jęknęłam. To strasznie boli. Obrócił mnie i przycisnął do siebie moje biodra. Poczułam z tyłu jego wypukłość. Naśladował ruchy bruneta, ale zupełnie mu się to nie udawało. Czy on nie ma słuchu? Nawet tańczył nie do rytmu.
-Ruszaj się kochanie- warknął szepcząc. Przeszły mnie ciarki.
Postanowiłam nie ryzykować. Powoli i nieśmiało zaczęłam ruszać biodrami. Wyobraziłam sobie, że za mną stoi Mati,... no dobra nie jego sobie wyobraziłam...
-Dalej kochanie-nacisnął na mój tyłek jeszcze bardziej. Zmusiłam się do pewniejszych ruchów. To tylko taniec. Tylko taniec. Zaczęłam poruszać najlepiej jak umiałam. Zakręciłam tyłkiem ocierając się o jego kroczę, poczułam jak twardnieje, wróciłam do wcześniejszych ruchów
-Oh-jęknął. Ble.- kochanie zrób to jeszcze raz- powtórzyłam ruch- kurwa!- oderwał się ode mnie i znowu złapał za nadgarstek, próbowałam go wyrwać z jego uścisku, a on zacieśnił go jeszcze bardziej. Prowadził mnie gdzieś. Przestraszyłam się kiedy zauważyłam, że kieruje się w kierunku schodów. Zaczęłam stawiać coraz większy opór. Krzyczałam. Błagałam, żeby dał mi spokój. Ale on nic sobie z tego nie robił. Trzymanie barierki na schodach nic nie dało i tak szybko sobie ze mnę poradził. Na górze brutalnie popchnął mnie na ścianę. Krzyknęłam z bólu.
-Proszę- błagałam- powiedziałeś, że jeśli z tabą zatańczę nie zrobisz tego.
- Powiedziałem, że jeśli nie chcesz być posłuszna, pójdziemy na górę, nie powiedziałem, że jeśli będziesz posłuszna, nie pójdziemy na górę. Trzeba było mnie nie prowokować- że kurwa co on powiedział?
Uderzyłam go w policzek z całej mojej siły. Jego głowa odchyliła się. Był zły. Złapał mnie za włosy. Jęknęłam. Pociągnął za nie odciągając moją głowę od ściany, po to aby znów z siłą przygwoździć ją do niej. Samotna łza spłynęła po moim policzku. To tak strasznie bolało.
-Nie waż się zrobić tego jeszcze raz-warknął. Na jego policzku widoczny był czerwony ślad- A teraz się zabawimy- mruknął- Wiem, że tego pragniesz- Pociągnął mnie w stronę pierwszych drzwi.
-Zostaw ją- usłyszałam czyjś głos- Powiedziałem coś kurwa!
Puścił mnie. Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka, chłopaka, do którego należał głos, chłopaka, który tak bardzo mnie nienawidzi, chłopaka z lokami, chłopaka, któremu jestem wdzięczna, chłopaka o imieniu Harry. Odsunęłam się, na bezpieczną odległość. Harry chwycił tego drugiego za koszulkę i uderzył nim w ścianę.
-Stary, chcieliśmy się tylko zabawić- ledwo wystękał.
-Nigdy więcej jej nie dotykaj- wysyczał i uderzył go pięścią w twarz.
Powtórzył to 2 razy. Nie mogłam na to patrzeć. Z nosa chłopaka przyciśniętego do ściany zaczęła sączyć się krew. Harry chyba jak zauważył, że się boję, puścił go, a ten zsunął się po ścianie i bezsilny opadł na podłogę.
Cała się trzęsłam. Co by było gdyby Harry się nie zjawił i nie uratował. Co by było gdyby ten mężczyzna... Czy on chciał mnie... zgwałcić.
-Dziękuję- powiedziałam bezgłośnie, bo inaczej nie byłam w stanie. Byłam oszołomiona kiedy dotarło do mojego mózgu z dużym opóźnieniem co właśnie się stało.
Ominęłam Harry’ego i zbiegłam po schodach. Chciałabym mu jakoś podziękować za uratowanie mnie i jednocześnie uderzyć za byciem takim dupkiem tam wtedy na kanapach. Obronił mnie rozumiem, jest człowiekiem, ale wydawało mi się przez chwilę, że kiedy rozprawiał się z tamtym gościem, zależało mu na mnie. W małej cząstce, zależało, tak mi się wydawało... To głupie.
Kiedy mój mózg otrzymał wiadomość (znów z opóźnieniem), że stoję już przed budynkiem, zauważyłam taksówkę. Idealnie. Dałam znak taksówkarzowi, żeby się zatrzymał. Wsiadłam, pociągnęłam za drzwi w celu zamknięcia ich. Zanim się zamknęły usłyszałam jak ktoś mnie woła. „Tina! Czekaj”. Czego on ode mnie chce? I czy to wgl on? Głupio, że zostawiam Abi. Co pomyśli? Może będzie mnie szukała. A może Harry jej powie. Kurde. Może napiszę SMSa. A co jeśli nie przeczyta. Zadzwonić? Nie znając ją nie odbierze. Nie mam telefonu. Gdzie on jest?
-Dokąd to panienka chce jechać?- przerwał moje myśli, miłym głosem, starszy taksówkarz, a ja podałam mu adres.

Zapłaciłam mu i wysiadłam. Zobaczyłam czarny samochód...(chciałam podać markę, ale zapomniałam, że się nie znam) a w nim... Harry’ego. Szłam coraz szybciej. Kiedy weszłam do budynku wręcz pobiegłam. Byłam już blisko.
-Cholera, Tina stój!- wyprzedził mnie dosłownie przed drzwiami i zatrzymał- Czemu przede mną uciekasz.



Wyrobiłam się. A i nie będę dodawała nowego rozdziału przez ponad tydzień, bo wyjeżdżam na nurkowanie, a w Polsce będę dopiero w następną środę. Jak tam podoba się wam ten rozdział? Proszę komentujcie. I BEG

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 5


czytasz=komentujesz, dla Ciebie to tylko kilka sekund, a dla mnie ogromna motywacja

Weszłam i poczułam mocną muzykę i zapach alkoholu. Nie czułam się dobrze, ale lepsze to niż siedzenie w pokoju, sama, nic nie robiąc,... Abi złapała mnie za rękę i prowadziła gdzieś. Zaraz za nami szedł Niall. Przeciskaliśmy się między spoconymi ciałami. Fu. Po chwili ujrzałam wszystkich przyjaciół Abi (i dwie nieznane mi dziewczyny,) siedzących na kanapach na tarasie. Jedna siedziała wtulona w Harry’ego, (poczułam się lepiej kiedy ją zobaczyłam, bo była dużo bardziej skąpo ubrana ode mnie) a druga siedziała między Harrym i szatynem, którego imienia nie pamiętam... Louisem! Uśmiechnęli się do nas. Niall przywitał się z chłopakami. Było tu trochę ciszej i mniej ludzi niż w środku.
-To jest Eleonor (ta przy Louisie) a to Lola. Dziewczyny to jest Tina- po raz drugi Abi zajęła się przedstawianiem.
-Hej- uśmiechnęłam się do nich.
-Hej. Miło Cię poznać- powiedziała Eleonor-siadaj klepnęła miejsce obok siebie, przy Harrym,- Jesteś taka śliczna- dodała.
-Chciałabym się z tobą zgodzić- odezwała się Lola. Hahaha co ona chciała udowodnić, mówiąc to.
-Ty również- odpowiedziałam El ignorując Lolę i usiadłam na kanapie.
-Pójdę po coś do picia, kto chce?- zapytał Niall, a wszyscy zaczęli zamawiać jakieś drinki- Tina a ty coś chcesz?
-Nie, dzięki.
-Po co ją tu przyprowadziłaś?- rzucił do Abi Harry, kiedy jego dziewczyna poszła do łazienki. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
-Bo jest moją przyjaciółką- posłała mu groźne spojrzenie- a to przeszkadza chyba tylko tobie-powiedziała przez zaciśnięte zęby, ona broni mnie przed swoim przyjacielem.
-Nikt jej tu nie chce- stwierdził spokojnie. Dlaczego to mówił. Jak zwykle mam jakiś tekst to teraz pustka w mojej głowi, wszystko co bym powiedziała, byłoby głupie. I nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przykro kiedy to powiedział, a powinnam mieć to gdzieś.
-Właściwie to ja chciałbym ją lepiej poznać-oznajmił Zayn lekko uśmiechnęłam się do niego dziękując mu.
-Ja też- Louis
-A ja ją już lubię- dołączyła
-Więc jak mówiłam to przeszkadza tylko tobie, a no tak zapomniałam o zazdrosnej Loli-parsknęła, a ja ugryzłam policzek, żeby się nie roześmiać. Mięśnie Harry’ego się napięły.
-Co ty powiedziałaś- warknął
-Przyszedłem!- przerwał radosny Niall- Sory, że tak wolno, ale byłoby szybciej i łatwiej jakbyście pomogli mi to nieść. Musiałem się wracać, bo wszystko mi się wylało, ale na szczęście nie na mnie... tylko na jakiegoś chłopaka- mówił.
Harry był obrażony i zdenerwowany. Jego palce na przemian stukały o kolano. Mały, serdeczny, środkowy, wskazujący, kciuk i od nowa. Niall rozdał wszystkim ich napoje, a na końcu podszedł do mnie i podał szklankę.
-Wziąłem dla ciebie Fante, chciałem wziąć Cole, ale nie...
-Dziękuję. To dobrze, nie lubię Coli- przerwałam blondynowi, a ten spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Jak można nie lubić Coli?- zapytał sam siebie- a właśnie dasz mi swój numer, bo...
-Dlaczego wszyscy kurwa dla niej tacy jesteście- wybuchnął wstał i zaczął iść- zakochaliście się?- zakpił za nim zniknął w tłumie.
-A temu co?- zapytał oszołomiony Niall. A tak wgl. gdzie Louis i El?
-To co zawsze- westchnął Zayn- Pójdziesz ze mną zatańczyć Tina?- zapytał ze ślicznym uśmiechem na ustach.
-Tak, jasne- i objął mnie kładąc swoją rękę na mojej tali.
-Ale miałaś dać mi numer!- blondyn „obraził się” i usiadł koło Abi z założonymi rękami.
-Da Ci później, teraz jest zajęta- roześmiał się, idąc razem ze mną w kierunku wejścia.

Kompletnie nie wiedziałam co się ma stać na tej imprezie, a dziś złapała mnie taka wena i może dodam w niedziele rozdział, bo już mam pomysł na następny rozdział, wspominałam, że napisałam kilka bardzo dopracowanych rozdziałów, ale jeszcze na nie poczekacie, bo to będzie conajmniej 15 rozdział.

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 4


czytasz=komentujesz, dla Ciebie to tylko kilka sekund, a dla mnie ogromna motywacja                                             

***Tina POV***
Podczas mycia zębów dotarło do mnie, że nie mam co dziś robić. Najchętniej spędziłabym ten czas z Abi, ale ona chyba woli swoich przyjaciół, no trudno się dziwić. Pomyślałam o Liamie... nie, nie chcę mu zawracać głowy. Bez przesady on był po prostu miły. Nie jest to przyjaźń. Wyplułam pastę i opłukałam buzię. Nadal byłam tylko ja w łazience, bo była dopiero 8.00, całe szczęście. Poszłam do pokoju zarzucić  na siebie jakąś luźną koszulkę i szare dresy ze ściągaczami. Włosy spięłam w niedbały koczek. Przypomniało mi się, że zostawiłam szczoteczkę w łazience, więc wróciłam po nią. Podczas drogi myślałam jak teraz będzie. Tu w Londynie. Otworzyłam drzwi do damsko-męskiej łazienki z prysznicami i umywalkami i wpatrując się w swoje stopy, weszłam. Ups. Wpadłam na kogoś. Odskoczyłam lekko w tył. Okazało się, że był to Harry.
-Przepraszam- wyglądałam jak skruszony pies ze spuszczonym ogonem, kiedy wie, że zrobił coś złego.
-Uważaj jak leziesz-powiedział głosem, którego nie umiałam rozszyfrować. Jejku, ja na ciebie tylko wpadłam, powiedziałam przepraszam, prawda? Lekko popchnął mnie do tyłu, by móc przejść i poszedł sobie. Poczułam zimno gdzieś w głębi mnie. Poszedł sobie bez żadnych gierek? Dziwne, nie tego się spodziewałam. Może zrozumiał, że go nie lubię. Taa... możliwe.
 ***
-Gdzie byłaś?- zapytała rozczochrana, zaspana, leżąca na kanapie dziewczyna, przykryta kocem, przełączając co chwilę program.
-Myłam zęby- uśmiechnęłam się do niej, odłożyłam szczoteczkę do mojej kosmetyczki i usiadłam obok niej.
-Przepraszam- odezwała się po dłuższej chwili – za wczoraj- dodała kiedy zauważyła, że nie wiem o co chodzi.
-Co? Za co?- zdziwiłam się. Nie wiedziałam dlaczego przeprasza. Może o czymś nie wiem. Mam się bać?
-Za to, że poszłam tam z tobą do nich- zaczęła wyjaśniać- Zmieniłaś się, kiedyś byłaś taka...ostra? Nie czułaś się w przy nich dobrze, mogłam to przewidzieć. Sory.
-Wcale, nie, to nieprawda, że czułam się przy nich źle, tylko...- i ten moment gdy nie masz pomysłu na kłamstwo, a już zaczęłaś- myślałam... nad tym... jak teraz będzie... tutaj... bez znajomych i bez rodziców- próbowałam brzmieć normalnie i wiarygodnie co chwilę domyślając coś.
-Bez rodziców?- zakpiła- Nie- zaśmiała się- Nie, tak to się na pewno nie zmieniłaś- powiedziała przekonana i bardziej poważna- nie, nie wierze- kręciła przecząco głową.
-Ta to dobrze, bo ja też nie wierze, że to powiedziałam-roześmiałam się.
-Idziesz dziś na imprezę, w takim razie?- zapytała dziewczyna i zatrzepotała rzęsami kilka razy.
-Dzisiaj?- zdziwiłam się- Przecież już jutro są zajęcia- myślałam, że już mnie ominęła impreza (i cieszyłam się z tego), bo normalnie robi się ją w sobotę.
-Ta, ale mieliśmy, problemy ze zrobieniem jej nie było miejsca i tak dalej- narzekała- To pójdziesz ze mną?
-No nie wiem- nie byłam pewna, rzygam już tym wszystkim, imprezami, tatuażami, tymi wszystkimi pierścionkami, narkotykami,... to mi przypomina tamto, to co było kiedyś, wspomnienia, które tak bardzo od siebie odpycham.
-Proszę. Nie będzie tak jak kiedyś, obiecuję, jeśli właśnie dlatego nie chcesz iść- Cholera. Czy ona potrafi czytać w myślach- I nie musimy być tam długo, kiedy zechcesz wrócim ok.?- tak ona potrafi czytać w myślach, no nic i tak nie będę miała zrobić co z tym czasem, przekonała mnie. Mogę pójść w sumie na tą... nie, nie mogę, jak mogłam o tym nie pomyśleć.
-Wiesz, miałam już się zgodzić, ale nie mam w co się ubrać- jęknęłam.
-Super!- pisnęła. Stop, co? Czy ona mnie nie usłyszała, nie pójdę tam. Nie ja jej nigdy nie zrozumiem- Znajdziesz coś u mnie? Czy może chcesz pójść ze mną na zakupy- wyszczerzyła zęby.
-Abi, nie wzięłam kasy na takie rzeczy, nie wystarczy mi na potrzebne rzeczy- skrzywiłam się.
-Oj, słonko byłam Ci to winna, pamiętasz?- przewróciła z uśmiechem oczami, a mi przypomniało mi się jak chodziłam z nią od sklepu do sklepu szukając czegoś dla niej, ale jednak nie dobrze bym się czuła jak by mi coś kupiła.
-Uh no dobrze- westchnęłam.
-Jeej! Nie mogę się doczekać.
-Ale jak znajdę pracę oddam Ci wszystko- obiecałam.
-nie.- powiedziała, krótko i stanowczo. Ugh.. tak ona była taka zawsze.

***
-Wracajmy, na pewno niczego tu nie znajdziemy, chodzimy po tych sklepach już 3 godziny za jedną sukienką lub czym kol wiek co by się nadało- wystękałam. Nogi mnie bolały strasznie. Mogłam założyć wygodniejsze buty. W pewnej chwili Abi pociągnęła mnie za rękę biegnąc. Byłam zmuszona do biegu zaraz za nią. Weszłyśmy do jakiegoś sklepu.
-Pokaż to cudo, które ujrzałaś- powiedziałam z leciutką zadyszką.
-Chodź- pociągnęła mnie w głąb sklepu, przepychała się przez stojaki z wieszakami i różne półki. Zastanawiam się jak ona to ujrzała z stamtąd. Przeciskałam się pośród ton ubrań zaraz za dziewczyną. Wskazała zestaw na manekinie i zaczęła szukać tych rzeczy, w moim rozmiarze, nie daleko.. Wow. To jest takie... odważne i wyzywające. To sukienka jeśli można to tak nazwać. Według mnie to zwykły top przyklejony do czarnej, krótkiej spódniczki. Ale nie powiem, że jest to brzydkie. Ale...
-Masz- rzuciła we mnie ubraniem- przymierz- uśmiechnęła się.
Poszłam do przymierzalni i przymierzyłam. Chyba leżało dobrze, ale... nie jestem przekonana.

***
Rozłożyłam rzeczy na dywanie pomiędzy łóżkami, bo na obydwu leżały ogromne sterty ubrań, które miała założyć Abi, ale jednak nie. Na szczęście wybrała już odpowiednią sukienkę, która była nawet trochę podobna do mojej. Wybrałam czarne buty na wysokim obcasie. Założyłam ubrania i jeszcze raz popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Włosy spięte były w spokojnego koka, pasującego do kreacji. Na oczach miałam nałożone trochę więcej eyelineru niż zazwyczaj, a rzęsy były mocniej pomalowane maskarą. Abi chciała pomalować mi jeszcze czymś usta, ale nie pozwoliłam. I tak jest już odważnie, a naturalne usta nieco to uspokajają.


                     
Poczekałam jeszcze chwilę na Abi, która wyglądała olśniewająco.
Kiedy wyszłyśmy z budynku, czekał już jakiś samochód. Wysiadł z niego blondyn.
-Cześć dziewczyny- przytulił nas obie na raz. Rozśmieszyło mnie to.
-Hej Niall- powiedziałam kiedy już puścił.
-Zapamiętałaś- stwierdził zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się do niego- A tak wgl, to wyglądacie prześlicznie- promieniował radością- szkoda, że obie jesteście zajęte-westchnął.
-Dzięki, ty też wyglądasz nieźle- skomentowałam i popatrzyłam na Abi pytającym wzrokiem, nigdy mi nie mówiła, że ma kogoś.
-Później Ci powiem- mruknęła.
Niall otworzył nam drzwi po czym sam wsiadł do czarnego... nie znam się na autach. Zupełna pustka. Nic. A więc wsiadł do czarnego ładnego sportowego samochodu i pojechaliśmy. Jest dopiero 20.30 więc pewnie się dopiero rozkręca.




Jej ale mam fajne pomysły na za 5 rozdziałów xD